niedziela, 12 lipca 2015

Space Center Houston

Pewnego pięknego sobotniego dnia Office of International Students and Scholars zorganizowało nam wycieczkę do Space Center Houston (oficjalnie nazwane na cześć prezydenta USA Johnson Space Center). Pojechaliśmy oczywiście rice'owymi autobusami. Entuzjazm, którym tryskała nasza 'opiekunka' był doprawdy godny wychowawczyni z przedszkola. Poczułam się jak na szkolnej wycieczce... i faktycznie byłam na szkolnej wycieczce! Co ciekawe, przed wyjazdem dostaliśmy z OISS mail z informacją, że do Centrum wnosić żadnego jedzenia, ani napojów, co nie było prawdą.
Dotarcie na miejsce zajęło nam prawie godzinę. Nie jest to zatem najbliżej (ok. 50 km z centrum miasta). Nie sądzę również, aby możliwe było dojechanie tam środkami komunikacji miejskiej. Zostaliśmy poinformowani, że jeśli spóźnimy się na odjazd autokaru, będziemy musieli wrócić taksówką. Faktycznie, na miejscu stało sporo taksówek, więc chyba to jest popularny wśród turystów środek transportu.
Pamiętając, jak wielki tłok był w Kennedy Space Center na Florydzie (kiedyś o tym napiszę), szybko namierzyłam ulotkę z planem Centrum i miejsce, skąd ruszają wycieczki objazdowe. Okazało się, że są dwie wycieczki - do nowego centrum kontroli lotów i do parku rakietowego oraz do centrum szkolenia astronautów i parku rakietowego. Na stronie internetowej wymienionych jest ich więcej i kompletnie nie rozumiem, dlaczego dostępne były tylko te dwie. Przed wyjazdem próbowałam dowiedzieć się czegoś ze strony internetowej, ale nie ma tam ani planu centrum, ani żadnych konkretnych informacji, a przynajmniej ja nie umiałam ich znaleźć. Zatem dopiero na miejscu trzeba było ustalić plan zwiedzania.

Harmonogram atrakcji w Space Center Houston.
Plan Space Center.
Szybko dostaliśmy się na tram tour (o 10 rano kolejka była bardzo krótka), który tak naprawdę był bus tourem, obejmujący centrum kontroli lotów oraz park rakietowy. Przy wejściu do autobusu wykonano nam fotografie (ze względów bezpieczeństwa - chyba szukają radzieckich, a może chińskich szpiegów ;), które można było na wieczną rzeczy pamiątkę kupić przy wyjściu, photoshopowane - jesteście astronautami :), wydrukowane, oprawione w skórzane okładki i kosztujące chyba 20$.

W drodze do centrum kontroli lotów.

Teren Centrum jest naprawdę duży. Podobno przy jego budowie wzorowano się na campusie Rice University i przy jego powstawaniu brało udział wielu naukowców z tego uniwersytetu. Wszelkie te informacje udało mi się uzyskać dzięki nagraniu, które nam zaserwowano po drodze. Usłyszeliśmy także nagranie przemowy George'a Busha po katastrofie Columbii.
Pojazd, którym się poruszaliśmy tak naprawdę trudno jednoznacznie zakwalifikować... najbardziej przypominało to otwarty autobus. Z tego powodu podobno zdarza się, że wycieczki są odwoływane (w przypadku deszczu).

Christopher C. Kraft, Jr. Mission Control Center
Budynek Mission Control Center przypomina z zewnątrz bukier. Podobnie wyglądają też inne budynki. Nie wiem, co jest tego przyczyną, czy chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa w czasie np. huraganu? Póki co nie udało mi się tego dowiedzieć. W budynku tym znajduje się kilka pomieszczeń kontroli lotów, nas zaprowadzono do jednego z nowszych (o ile nie najnowszego), sprawującego nadzór nad Międzynarodową Stacją Kosmiczną.

Flight control room MCC-21. Widzicie to, co ja (po prawej)? :D
Wiele ciekawych informacji o Mission Control możecie znaleźć na tej stronie.

Niezidentyfikowane przeze mnie budynki.
Karetki pod tamtejszą 'Clinic'
Następnym punktem wycieczki był park rakietowy (niestety niezbyt okazały) oraz hala, w której spoczywa rakieta Saturn V razem z modułem Apollo.

Saturn V
Jak opisać jednym słowem rakietę Saturn V? Jest olbrzymia. Chyba dopiero widząc to na żywo zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak bardzo zaawansowane i potężne jest to urządzenie.  
Niestety po wizycie w parku rakiet trasa bus tour wiodła do visitor center, gdzie należało przesiąść się w drugi autobus, aby wyruszyć na drugą trasę. Tym razem kolejka była już spora. Jeśli się tam wybieracie, to radzę przewidzieć na czekanie przynajmniej pół godziny. Nowym autobusem dostaliśmy się do Astronaut Training Facility, oficjalnie zwanym Space Vehicle Mockup Facility, czyli miejsca, gdzie znajdują się najróżniejsze moduły statków, skafandry, roboty itp. Astronauci uczą się tam ich używać, a inżynierowie pracują nad wprowadzaniem poprawek.

Moduł laboratoryjny Destiny (jeden z modułów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej)
Różne moduły ISS.
Orion - w nim NASA pokłada swe nadzieje związane z dotarciem na Marsa.
Pojazdy i roboty.
Po powrocie do visitor center poszliśmy do Blast-off! Theater. Zgodnie z moimi przewidywaniami nie było to nic niesamowitego. Na początku wyświetlono film prezentujący krótko historię lotów kosmicznych, po czym przeszliśmy do niby-teatru, gdzie na 'scenie' znajdowało się pomieszczenie kontroli lotów, a przystojny pan opowiadał na żywo o tym, jak odbywa się start rakiety.
Ponieważ do odjazdu rice'owego autobusu zostało nam jeszcze trochę czasu, udaliśmy się na wystawę w visitor center. Można tam zobaczyć dużo różnych elementów pojazdów kosmicznych, skafandrów itp. Mnie nieco przeraził widok kosmicznej toalety. Była tam też "lodówka", a w niej suszone i w inny sposób spreparowane potrawy, w tym macaroni cheese! HELP!
Sypialnia astronauty, moim zdaniem bardzo przytulna.
Szybko skoczyłam jeszcze do sklepu z pamiątkami i muszę przyznać, że były naprawdę fajne. Gdyby nie to, że mam i tak już spory nadbagaż, pewnie kupiłabym jakieś kosmiczne gadżety. Można nawet było nabyć kostium astronauty (dla dzieci).
Ponieważ nie mieliśmy ochoty wracać taksówką, zdecydowaliśmy się nie spóźnić na autobus. Nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, ale to, co ominęliśmy to głównie atrakcje dla dzieci, więc nie wiem, czy faktycznie jest czego żałować. Wiele podobnych eksponatów znajduje się też w Science Museum w Londynie. 
Jeśli jesteście w Houston, to gorąco polecam to miejsce. Aby się nie spieszyć i zobaczyć wszystkie elementy, z pewnością warto poświęcić na to cały dzień i przyjechać wcześnie rano - unikniecie wtedy czekania w kolejkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz