wtorek, 16 czerwca 2015

Przeżyłam sztorm tropikalny

Było strasznie. Deszcz lał się strumieniami, a kałuża przed akademikiem była tak wielka, że wiewiórki zrobiły sobie z niej basen. To tyle przerażających informacji.
Okazało się, że tropical storm Bill wcale nie stał się huraganem, że zbliża się do Houstonu znacznie wolniej, niż przewidywano i opady są o wiele mniejsze. Rice był dziś normalnie otwarty, choć wiele osób skorzystało z przyzwolenia na pozostanie w domu i na campusie było wyraźnie mniej ludzi. Podejrzewam, że takie sytuacje są tutaj świetnym powodem, żeby zrobić sobie dzień wolnego. Amerykanie robią straszną panikę, w Warszawie nikt nie przejąłby się takim deszczem, który oni nazywają zagrożeniem powodzią. Z drugiej strony, tutaj faktycznie co kilka-kilkanaście lat tworzą się naprawdę niebezpieczne huragany. Duże opady deszczu są problemem, ponieważ gleba przypomina glinę. Mam też wrażenie, że kanalizacja deszczowa jest tu słaba, na chodnikach i ulicach tworzą się kałuże, jakich nigdy wcześniej nie widziałam. Przypominam sobie wtedy, że przecież everything is bigger in Texas...
powódź na campusie
Aktualny raport dotyczący naszej tropikalnej pogody oraz prognozy można znaleźć na stronie National Hurricane Center: http://www.nhc.noaa.gov/.
Taka prognoza :-)

1 komentarz: