Było strasznie. Deszcz lał się strumieniami, a kałuża przed akademikiem była tak wielka, że wiewiórki zrobiły sobie z niej basen. To tyle przerażających informacji.
Okazało się, że tropical storm Bill wcale nie stał się huraganem, że zbliża się do Houstonu znacznie wolniej, niż przewidywano i opady są o wiele mniejsze. Rice był dziś normalnie otwarty, choć wiele osób skorzystało z przyzwolenia na pozostanie w domu i na campusie było wyraźnie mniej ludzi. Podejrzewam, że takie sytuacje są tutaj świetnym powodem, żeby zrobić sobie dzień wolnego. Amerykanie robią straszną panikę, w Warszawie nikt nie przejąłby się takim deszczem, który oni nazywają zagrożeniem powodzią. Z drugiej strony, tutaj faktycznie co kilka-kilkanaście lat tworzą się naprawdę niebezpieczne huragany. Duże opady deszczu są problemem, ponieważ gleba przypomina glinę. Mam też wrażenie, że kanalizacja deszczowa jest tu słaba, na chodnikach i ulicach tworzą się kałuże, jakich nigdy wcześniej nie widziałam. Przypominam sobie wtedy, że przecież everything is bigger in Texas...
powódź na campusie |
Aktualny raport dotyczący naszej tropikalnej pogody oraz prognozy można znaleźć na stronie National Hurricane Center: http://www.nhc.noaa.gov/.
Taka prognoza :-) |
ten robaczek na pierszym zdjęciu to cykada (cicada)
OdpowiedzUsuń