niedziela, 17 stycznia 2016

Przewodniki turystyczne po Teksasie

Jeszcze przed wyjazdem do USA rozpoczęłam poszukiwania przewodnika. Dlaczego jednak w dobie Internetu w ogóle chcialam mieć zwykły przewodnik? Po pierwsze dlatego, że uważam informacje w nim zawarte za bardziej pewne, niż te na amatorskich stronach o USA. Z kolei na oficjalnych witrynach miast czy stanów znajdziecie same achy i ochy na temat tego miejsca. Szukałam w Internecie, oglądałam przewodniki w księgarniach i ostatecznie postanowiłam kupić przewodnik Pascala. Mam wrażenie, że ze wszystkich dostępnych w Polsce zawiera najwięcej informacji. Jest to opasłe tomisko, ale ponieważ jest wykonany z papieru makulaturowego, nie waży kilku kilogramów (w przeciwieństwie do większości przewodników). W zasadzie jestem z niego zadowolona i sądzę, że to dobre źródło, jeśli chcecie zdobyć ogólne pojęcie, gdzie warto jechać i czego mniej-więcej można się spodziewać.


Po przyjeździe do Teksasu postanowiłam nabyć bardziej szczegółowy przewodnik. W Barnes & Noble było kilka pozycji, mnie najbardziej spodobała się publikacja wydawnictwa Lonely Planet. Przewodnik przetestowałam i, moim zdaniem, jest świetny. Można w nim znaleźć wskazówki np. dotyczące bezpłatnych parkingów, opisy restauracji (zachwalane tam BBQ faktycznie okazało się pyszne i zupełnie nieturystyczne), krótkie charakterystyki nawet małych miejscowości, godziny otwarcia muzeów itp.



Oczywiście, polowałam także na przewodnik wydany przez lokalną informację turystyczną. Z mojego doświadczenia wynika bowiem, że takie przewodniki są bardzo ciekawe. Udało mi się go znaleźć dopiero w San Antonio. Oprócz przewodnika State Travel Guide można dostać także mapkę stanu oraz przewodnik Texas Heritage. Oba przewodniki są bardzo dobrze przygotowane. Są to książki formatu A4, na papierze kredowym, zawierają wiele zdjęć. Jestem pod bardzo dużym wrażeniem staranności, z jaką te publikacje zostały przygotowane. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że mam lekkiego bzika na punkcie takich broszurek i szukam ich w każdym mieście - nigdy jeszcze nie udało mi się znaleźć czegoś równie wspaniałego, jak te z Teksasu. Mapa też jest bardzo dokładna i aktualna. Wiem, że w dobie GPS niektórzy pewnie śmieją się, że w ogóle można jeszcze używać papierowej mapy. Choć do nawigacji używaliśmy aplikacji HERE (po ściągnięciu mapki na telefon można bez dostępu do internetu nawigować tylko za pomocą GPS), do planowania wycieczki jest jednak wygodniej mieć tradycyjną mapę.



W  San Antonio udało mi się dostać całkiem sporą kolekcję przewodników i ulotek. Znalazłam m.in. mapkę misji franciszkańskich z krótkim opisem każdej z nich.


Chyba każda szanująca się miejscowość w Teksasie ma swoją stronę internetową, a tam można zamówić (bezpłatnie) broszury informacyjne. Niestety, dotarcie do naszej skrzynki może takiej broszurce zająć nawet kilka tygodni. Na poniższych zdjęciach można zobaczyć moją "kolekcję" ulotek, które przyszły do mnie pocztą. Myślę, że przy dłuższym pobycie warto je zamówić (albo zamówić wcześniej - jeśli macie jakiś adres w USA). Można z nich bowiem uzyskać aktualne informacje na temat lokalnych imprez. Niektóre są naprawdę niesamowite, np. w Luling organizowane jest Watermelon Thump - impreza na cześć arbuza, podczas której są konkursy w pluciu pestkami na odległość, wybory miss oraz największego arbuza oraz rodeo. W miejscowości Bandera można wybrać się na pokazową strzelaninę. Warto mieć takie informacje, ponieważ wtedy z wycieczki można jak najwięcej wycisnąć :) Z drugiej strony można też się zorientować, że pewne miasta nie oferują w zasadzie nic oprócz premium outlets - zatem jeśli nie polujecie na torebki od Michaela Korsa, to można sobie odpuścić odwiedzanie tego miejsca.


Poniżej przewodniki z Houston oraz z miast, do których planowałam się wybrać - Galveston, New Orleans oraz Seattle. Jak widać na przykładzie Seattle można otrzymać także informacje o dostępnych dla turystów zniżkach. Oczywiście wszystkie te informacje są do odkopania w Internecie, ale chyba przyjemniej jest je mieć podane wprost do naszej skrzynki :)


niedziela, 10 stycznia 2016

Bezpieczeństwo w Houston

Pewnego razu, na jednej z głównych ulic Houston był wypadek i musieliśmy jechać objazdem. Zupełnie niespodziewanie znaleźliśmy się w takiej oto okolicy:

Lee St/Gregg St (zdjęcie z Google Street View). Więcej dostępne tu.
Przyznam, że byłam zaskoczona tym widokiem, gdyż prosto z eleganckiego downtown, w zaledwie kilka minut, trafiliśmy do zupełnie innego świata. Stwierdziłam wtedy, że przed następną wycieczką warto zainteresować się, w jakie okolice lepiej się nie zapuszczać, zwłaszcza po zmroku.

Houston to miasto kontrastów. Znajdują się tam przepiękne domy, scenerie jak z amerykańskich filmów, zadbane trawniki, wielkie, bogate rezydencje. Takie obrazki czekają na Was np. w dzielnicy River Oaks. Wystarczy jednak przejechać kilka przecznic, aby trafić do jednej z dzielnic uznanych za najbardziej niebezpieczne w całych Stanach.

Podobno w Teksasie prawie każdy posiada broń. Ja osobiście nie miałam okazji zobaczyć na oczy żadnej strzelaniny ani nawet broni w widocznym miejscu. Nie spotkałam też niestety osobiście Texas Rangera. Za to często widziałam przejeżdżające w okolicy patrole policyjne. Policja przypomina też o swojej obecności za pomocą tablic informacyjnych rozstawionych w wielu miejscach.

Częsty widok w okolicy, w której mieszkałam.
Ktoś chyba używał tej tablicy jako tarczy strzelniczej.

Bardzo dokładne statystyki policyjne można znaleźć na stronie Houston Police Department. Ciekawa mapka znajduje się również na stronie Spot Crime. Wiele szczegółowych informacji można wyczytać na stronach pośredników nieruchomości, znajdują się tam nawet opisy struktury społecznej mieszkańców, ich pochodzenie rasowe, wykształcenie, zatrudnienie i wysokość zarobków.

Opowiadając o bezpieczeństwie w Houston należy zdać sobie sprawę z następujących faktów:

- Houston jest miastem przystosowanym do poruszania się samochodem. Transport miejski jest słabo rozwinięty i korzystają z niego najbiedniejsi, ew. tacy jak ja, przyjezdni, którzy nie zdążyli kupić samochodu. Rozwarstwienie społeczne jest w Ameryce bardzo duże. Nigdzie w Polsce, ani chyba nawet w Europie, nie widziałam tak wielu bezdomnych i podejrzanie wyglądających osób w środku miasta. Właśnie takie osoby podróżują siecią Metro. Może się Wam przytrafić, że przysiądzie się do Was pan posiadający na środku głowy wielki metalowy szew, a do tego nie pachnący najpiękniej i poprosi o pożyczenie telefonu komórkowego. Gdy odmówicie, poprosi o ćwierćdolarówkę. Po takiej przygodzie już nigdy nie siadałam na podwójnym miejscu sama. Na szczęście ludzie ci nie są agresywni, jednak nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie.

- Ponieważ wszyscy normalni ludzie poruszają się samochodami i wjeżdżają nimi bezpośrednio do apartamentowców, sklepów, szpitali, biur (kilka pierwszych w zasadzie w każdym budynku to parking), na ulicach spotkać można w zasadzie głównie bezdomnych i inne podejrzane typy. W okolicach muzeów, kawiarni czy restauracji pojawiają się osoby wyglądające na porządnych obywateli, jednak nie jest to częsty widok. Wiele razy zdarzało mi się, że przechodząc czy przejeżdżając na rowerze obok przystanku byłam zaczepiana o tradycyjną ćwierćdolarówkę. Nigdy nie dałam, nie rozmawiałam i zawsze wystarczyło po prostu odejść. Na ulicach jest wielu policjantów, może dlatego te osoby wiedzą, że lepiej nie robić awantur.

Środek dnia, na ulicy pusto. Za to jest wielki garage (okolice Texas Medical Center)
Downtown. Ludzi brak.

Z tymi panami lepiej nie zadzierać.
Na widok cowboya od razu jakoś tak bezpieczniej się czuję ;)

- Jeden z największych parków w Houston, Hermann Park, oraz jego okolice, również jest opanowany przez bezdomnych. Oczywiście, kręcą się tam również rodziny z dziećmi, wiele par robi sobie sesje ślubne, jednak w upalny dzień nie znajdziecie ławki w cieniu, na której nie siedziałby już ciemnoskóry z torbami zawierającymi dobytek życia.

- Wschody i zachody Słońca w Houston odbywają się w nieco innych porach niż w Polsce. Warto o tym pamiętać, gdyż nawet latem o godzinie 20 jest już w zasadzie ciemno (polecam stronę). Wierzcie mi, będąc samotną dziewczyną nie chciałybyście się znaleźć po zmroku w pewnych okolicach tego miasta...

-  Dzielnice w Houston bardzo różnią się od siebie poziomem bezpieczeństwa i mam tu na myśli nie tylko przestępczość, ale również zagrożenie kataklizmami. 
Miałam szczęście mieszkać w bardzo porządnej okolicy blisko campusu Rice (graniczącej z jedną z najdroższych dzielnic, West University Place). Tam, nawet chodząc późnym wieczorem, czułam się całkowicie bezpiecznie. Ani razu nie widziałam na ulicy podejrzanych osób. Kurierzy zostawiali paczki pod drzwiami, ja mieszkałam sama w domku praktycznie bez drzwi (z wielką szybą w drzwiach), a moimi sąsiadami byli lekarze, profesorowie oraz prawnicy (w tym sędzia federalny). Wystarczy jednak przejechać dwa przystanki metrem, a znajdziemy się w okolicy, przy której warszawska Praga Płn. wydaje się ostoją spokoju i oazą kultury. Wiele razy jadąc samochodem do sklepu mijałam na ulicach grupki latynosów, bezdomnych chodzących środkiem jezdni w środku nocy, osoby żebrzące na światłach. Bardzo dobre dzielnice sąsiadują z tymi słabymi i są często oddzielone tylko kilkupasmową jezdnią. Często nie ma innego wyjścia, jak przejechanie przez tę podejrzaną okolicę i wtedy zdecydowanie lepiej być we własnym samochodzie, niż w publicznym autobusie czy na rowerze.
Jak duże są kontrasty można łatwo zorientować się patrząc na poniższą mapkę na stronie Neighbourhood Scout:

Bezpieczne obszary to ciemny kolor, niebezpieczne - jasny.
Areas to avoid - mapka pochodzi ze strony http://www.virtualtourist.com/travel/North_America/United_States_of_America/Texas/Houston-878298/Warnings_or_Dangers-Houston-Areas_to_Avoid_Crime-BR-1.html

Do jakich wniosków dochodzimy po przyjrzeniu się powyższym mapkom? Już na pierwszy rzut oka możemy zauważyć, że często obszary uznane za całkowicie bezpieczne graniczą z tymi niebezpiecznymi. Okolice, których należy unikać są rozsiane po całym mieście. Różowy placek na południu zaznaczony na drugiej mapce, Sunnyside, i prowadząca na prawo i w dół kreska to droga na lotnisko krajowe, Hobby Airport. Z tego względu, gdy się tam wybierałam, wolałam zamówić taksówkę. Kosztowała wprawdzie dziesięciokrotność biletu autobusowego, jednak czułam się bezpieczniej, ponieważ wyglądając jak turystka wolałam nie przebywać sama w tamtej okolicy. Z relacji znajomego, który wybrał się na lotnisko autobusem miejskim wiem, że przeżycie tej podróży jest możliwe i nie było podobno źle, jednak należy wziąć poprawkę, że jest to mężczyzna wzrostu ponad 180 cm, prawie 100 kg żywej wagi.
Można zastanawiać się, jakie są źródła takiej sytuacji. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, i co potwierdzają obserwacje, miasto rozwija się w sposób mało zrównoważony. Często wyburzane są całe dzielnice, okolica pustoszeje, czasem powstają tam pół dzikie parkingi, gromadzą się podejrzane grupki. Szczególnie nieprzyjemne są okolice wiaduktów, mostów i różnego rodzaju konstrukcji drogowych, których w Houston jest dużo.
Poniżej umieszczam jeszcze jedną mapkę, która jest stworzona zapewne z żartobliwą intencją, jednak z moich obserwacji wynika, że zawiera bardzo dużo prawdy:
Judgmental map of Houston

Bezpieczeństwo na campusie Rice University to też ciekawa sprawa. W czasie spotkania orientacyjnego po przyjeździe zostałam poinformowana, że lepiej, abym po zmroku sama nie chodziła  po campusie. W trakcie roku akademickiego można zadzwonić do RUPD (Rice Uni. Police Dept.) i (nie sprawdzałam), ale podobno policjanci odprowadzają samotne osoby czasem nawet do domu, jeśli mieszkają w okolicy campusu. Brzmi to dość groźnie. Na całym campusie rozmieszczone są również słupki, dzięki którym można szybko wezwać pomoc. Mnie nigdy nie przytrafiła się żadna nieprzyjemna sytuacja, nie widziałam też podejrzanych osób.

Rice University Police Department i ich samochody.

Wybór miejsca zamieszkania jest ważny także ze względu na panujące w Teksasie ekstremalne zjawiska pogodowe. Zdarzają się tam naprawdę porządne opady deszczu, podczas których ulice zamieniają się w rwące potoki. W najgorszym wypadku sztorm tropikalny może przekształcić się w huragan. Wtedy, jeśli mieszkacie w domku przypominającym działkową altanę (a takich widziałam dużo w biednych dzielnicach), trudno się dziwić, że którejś nocy razem z dachem Waszego domu możecie wylądować w ogródku sąsiada. 
W maju, niedługo po moim przyjeździe, w Houstonie była powódź i jednego dnia zginęło 18 osób. Wiele samochodów zostało zalanych, a ludzie musieli wchodzić na ich dachy, aby nie utonąć. Ja oglądałam te obrazki w telewizji, a jedyne, co mi doskwierało, to bardzo duże kałuże na podjeździe...

Reasumując, w przed przyjazdem do Houston zdecydowanie warto zastanowić się, czy dzielnica, w której zamierzamy mieszkać jest bezpieczna, a jadąc w nieznane okolice dobrze sprawdzić, czy przypadkiem to nie jest rejon, w którym "You will get shot".